czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 1



Gabrielle otworzyła kolejna paczkę cukierków.
-Nie mogę uwierzyć, że to już piąty rok!- Gabi pokręciła głową.
-Tak, szybko zleciało…- Cassandra siedziała obok niej w czarnej szacie i szaliku w barwach Slytherinu. Dzień był chłodny. Co prawda był dopiero pierwszy września. Koniec wakacji. Początek szkoły. No i kolejny rok w Hograrcie.
-Lepiej się przebierz- Cass spojrzała na przyjaciółkę ubraną w bluzę, rurki i taki sam szalik.- Za niedługo koniec podróży.
Z nadzieją popatrzyła na widoki za oknem, jakby chciała nagle zobaczyć na horyzoncie zamek. Przyjaciółka popatrzyła na nią lekceważąco.
-Zaraz. Przecież jeszcze kilkadziesiąt kilometrów!- Blondynka nic sobie nie robiła z uwag brunetki, tylko dalej „opiekowała się” cukierkami.
-Tak, ale zaraz ktoś tu może wparować i nie będziesz miała już na to okazji!
Gabrielle przewróciła oczami i wyciągnęła ubrania z kufra. Po kilku minutach była już gotowa.
-No i dobrze- Cass uśmiechnęła się i poczęstowała cukierkami.- Ej, dobre!
Gabi wprowadzała w swój strój ostatnie poprawki. Rozległo się pukanie do drzwi.
-A nie mówiłam?- Cassie uśmiechnęła się triumfalnie.
W drzwiach przedziału stał Harry Potter we własnej osobie. Spojrzał na obie dziewczyny.
-A ty tu czego?- spytała niezbyt mile Cassandra. Harry tylko wzruszył ramionami.
-Przyszedłem do towarzystwa. Pomyślałem, że może być wam smutno samym.
-To ty myślisz?- Ślizgonka powiedziała jakby do ściany, ale widząc oburzone spojrzenie chłopaka, szybko dokończyła już bardziej poważnym tonem.- No to już wiesz, że mamy się świetnie! Czy możesz już opuścić ten przedział?
Brunetka zauważyła, że chłopak cały czas patrzy na Gabi maślanymi oczkami.. Cass odwróciła się w jego stronę. Harry trochę posmutniał. Ostatni raz spojrzał na blondynkę. Już wychodził gdy dziewczyna w końcu wydała z siebie jakiś dźwięk, a raczej prośbę.
-Zaczekaj!- Na dźwięk jej głosu, chłopak odwrócił się w ich stronę i popatrzył na nią z nadzieją w oczach.
-Tak?- Harry uśmiechnął się lekko.
-No… Może chciałbyś zostać?- dokończyła i spojrzała na chłopaka.
-Że co!?- wrzasnęła Cassie.
Harry i Gabi popatrzyli na nią z bardzo ciekawymi minami.
-Mogłabyś być milsza- zauważył chłopak.
-Nie muszę.
-Cass… daj spokój…- powiedziała łagodnie jej przyjaciółka.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko ze złością otworzyła książkę, mierząc Harry’ego morderczym spojrzeniem. Gryfon i Gabi usiedli. Harry rozejrzał się po przedziale jego uwagę przykuł kot śpiący na walizce Ślizgonki.
-Fajny- chłopak przez chwilę gapił się na śnieżnobiałe zwierzątko.
-Dziękuję- blondynka uśmiechnęła się pod nosem.
Cass nie odrywała wzroku od książki. Gabi też nie mogła znaleźć tematu do obgadania. Chłopak jakoś nie widział sensu by kontynuować rozmowę. Pożegnał się cicho i wyszedł z przedziału pozostawiając obie dziewczyny.
Gabrielle prychnęła gniewnie na przyjaciółkę i mruknęła.
-Dziękuję bardzo…
Cass popatrzyła na nią lekko zdziwiona, ale odpowiedziała tym samym wyzywającym tonem.
-Nie ma za co…
-To akurat prawda, bo nie ma za co!- krzyknęła i wyszła goniąc chłopaka.
Cassie odłożyła książkę. Może faktycznie jest za bardzo wredna? No ale nie uśmiecha jej się przyszłości tej dwójki jako para. Gryfon i Ślizgonka? To nie wyjdzie… Poza tym oni do siebie nie pasują!
Pokręciła głową odganiając te myśli. Przecież to nie jej sprawa.
Do Hogwartu dojechali godzinę później. Gabi całkowicie przeszedł foch. Razem weszły do zamku i dołączył do grupy Ślizgonów z ich roku. Oczywiście na przedzie królował Draco. Włosy miał rozwiane jeszcze bardziej niż zwykle i trochę podrósł, przez co sięgał już Blaise’owi do połowy czoła. Jedynie nie zmienił się drwiący uśmieszek przyklejony do twarzy na jakiś naprawdę mocny klej.
Uczta była jak zwykle wyśmienita. Profesor witał nowych, przypominał zasady i inne takie. To samo jak co roku. Potem wszyscy udali się do swoich dormitoriów i zapadli w upragniony sen.
______________
W Wielkiej Sali tętniło życie. Blaise i Draco siedzieli przy stole Ślizgonów kończąc śniadanie. Tak jak zwykle Diabeł pochłonął parę kiełbasek, kanapek i dużo innych potraw. Blondyn zadowolił się tylko niskokaloryczną sałatką i mocną herbatą.
-Zagłodzisz się- mruknął Blaise i spojrzał na talerz przyjaciela.
-A ty będziesz gruby jak Snape- odgryzł się Draco i z wrodzoną gracją odsuną naczynia robiąc miejsce na podręcznik.
-Snape? On jest chudy!
-Marudzisz…
Blaise zaśmiał się patrząc na jego zachowanie. Zorientował się, że chłopak czyta rozdział o eliksirach.
-I tak zdasz, kujonie!
Draco spojrzał na niego spode łba. Z hukiem zamknął książkę. Parę osób zerknęło na niego, niektórzy z rozbawieniem, inni z oburzeniem. Pansy jedynie zrobiła rozmarzone oczy gdy zatrzymał na niej spojrzenie.
-Szaleje za tobą i wzdycha cały czas- Blaise zabrał mu podręcznik i otworzył na temacie z którego mieli mieć dzisiaj egzamin.- Ładna jest...
-Nie mój typ...
-A czy ty kiedykolwiek miałeś jakikolwiek ''swój typ''?
-Wyobraź sobie, że tak- Draco udał obrażonego. Diabeł zaśmiał się i rozejrzał po Sali. Jego spojrzenie zatrzymało się na stole Gryfonów. Na jego twarz wstąpiło coś na kształt chytrego uśmieszku.
-No tak. Twój typ siedzi tam...
Ruchem głowy wskazał na brunetkę przy końcu stołu Gryffindoru. Blondyn podążył za jego spojrzeniem. Z dziwną miną popatrzył najpierw na dziewczynę, a potem na uśmiechniętego przyjaciela.
-Granger!? Czy ty się dobrze czujesz, czy już całkowicie przedawkowałeś Fasolki i czekoladowe żaby!?
Blaise roześmiał się i potargał włosy Dracona, co ten przyjął ze złością i oburzeniem.
-Wiem, że podkochujesz się w niej- Diabeł przybrał minę geniusza i popatrzył na Smoka wszystkowiedzącymi oczami.
-Wcale, że nie!!!- krzyknął chłopak. Parę osób i nauczycieli popatrzyło na niego z ciekawością.
-Nie wrzeszcz tak. No chyba, że w ten sposób chcesz zwrócić na siebie uwagę swojej Hermioneczki.
-''Hermioneczki''!?- przeliterował Draco na tyle głośno by słyszał to tylko roześmiany Blaise.- O co ci łazi człowieku!? Ogarnij się!!!
-Po prostu nie potrafisz ją zdobyć. I tu stoi twój problem.
Draco opluł się herbatą.
-Że co!?
-A niby nie?
-No właśnie, że nie!
-Nie umiesz kłamać- Diabeł uśmiechnął się chytrze.
Blondyn zmierzył go wzrokiem.
-A niby skąd wierz, że kłamię?
-A niby nie?- powtórzył Blaise i wyszczerzył się.
Draco nic nie odpowiedział, tylko poprawił włosy i czytał dalej.
-Wiedziałem!- krzyknął Diabeł i sam przybił sobie piątkę.
-Wiecie, że wszyscy się na was lampią?- Gabrielle która dopiero przed chwilą dołączyła do przyjaciół, rozejrzała się dyskretnie po Sali.
-Ja i tak się do niego nie przyznaję- mrukną Draco i już po chwili mamrotał pod nosem jakieś formułki z eliksirów.
-A temu co?- Gabi popatrzyła z niedowierzaniem na blondyna.- Od kiedy on dotyka książek!?
-Od kiedy chce zdać sumy.
Blaise dobierał się do ciasta. Gabrielle wdała się w rozmowę z Cass, która właśnie przyszła. Szybko do rozmowy wkręciła się Pansy.
Plotkowały o różnych bezsensownych rzeczach, jak to przyjaciółki. Przy okazji dorwały się do ciastek i kawy. Przy stole Puchonów wybuchła jakaś kłótnia. Stłukli parę szklanek, chwilę pokrzyczeli, rzucili parę zaklęć.
-Jak ja mam się uczyć w takich warunkach!?-wybuchł Draco i już po raz drugi z hukiem zamknął podręcznik. Wyszedł z Sali odprowadzany zdezorientowanymi wzrokami kolegów.
-Co go ugryzło?- Cass patrzyła jak drzwi Sali zamykają się z trzaskiem.
-Taka jedna nieuleczalna choroba.
-Czyli co?- Gabi spojrzała na uśmiechniętego Blaise’a.
-Miłość…- szepnął na tyle głośno, by usłyszały go tylko dziewczyny. Zabrał swoje rzeczy i pobiegł za wściekłym Draconem.
_____________
Kolejne dni minęły w spokoju. W środę nadszedł czas na pierwszą lekcję eliksirów.
-Wstawaj!- Gabi stanęła nad łóżkiem przyjaciółki. Miały wspólne dormitorium razem z Pansy, inne Ślizgonki umieszczone były gdzie indziej.
-Nie krzycz tak… proszę…
-Wstawaj i nie marudź. Snape się wkurzy jak spóźnimy się na pierwsza lekcję!
-No dobra, już wstaję…
Szybko ubrały się w szaty i spakowały książki. Wyszły 15 minut później, ponieważ klasa znajdowała się na tym samym poziomie. Dziewczyny zajęły drugą ławkę we trzy i zaczęła się lekcja.
-Cisza!- ryknął Snape. Wszyscy odruchowo cofnęli się o stopę. Wziął dziennik i zawołał na środek Sali jakiegoś wystraszonego Gryfona. Zaczął przepytywać. Chłopak nie znał odpowiedzi na ponad połowę pytań. Rozzłoszczony Snape zaczął cos marudzić pod nosem, że nikt nie uważa na lekcjach. Teraz zapytał znienacka jakiegoś Ślizgona, oczywiście ten też nie znał odpowiedzi.
-Wy nieudolne bachory!- krzyknął i kazał otworzyć książki na stronie z eliksirem energetycznym.
-Co mu się stało? Co najmniej jakby dowiedział się, że ktoś ma zająć jego miejsce…- mruknęła Pansy.
-To całkiem możliwe…- Gabi już otwierała podręcznik.
-Byłoby fajnie…- powiedziała rozmarzona Cassie.
-A co jeśli ten „Nowy” będzie gorszy od Snape’a?
-Może przynajmniej nie będzie bał się szamponu…- dziewczyny zdusiły śmiech. Nauczyciel podszedł do ich ławki. Nachylił się nad nimi i krzyknął tuż nad ich głowami.
-Cisza, albo dostaniecie szlaban!!!
-Przecież one nic nie zrobiły!- krzyknął Blaise w obronie dziewczyn. Snape szybko odwrócił się w stronę chłopaka. Teraz jego gniew wyładował na nim.
-Coś ty powiedział?!
-No… że…- Blaise jakoś stracił ochotę by ratować przyjaciółki. Draco też intuicyjnie odsunął się od niego bardziej w stronę ściany.
-Dzisiaj o 17 u mnie w gabinecie, wasza czwórka! SZLABAN!!!
-Jak to szło? ,,Snape nie daje Ślizgonom kar”, tak?- mruknęła Gabi do Cass. Dziewczyna nic nie powiedziała tylko spojrzała w stronę chłopaków. Blaise jakoś nie przejął się szlabanem. W dalszym ciągu przeglądał podręcznik. Pansy szturchnęła przyjaciółki i ruchem głowy wskazała na stolik obok. Ron i Harry chichrali się w najlepsze. Hermiona próbowała przemówić im do rozumu. W końcu pod koniec lekcji, oni też skończyli ze szlabanem.
-O nie! Ja z nimi nie wytrzymam!- wrzasnął Blaise, zwracając tym na siebie ponownie gniew profesora. Wszyscy podchodzili do biurka i odkładali fiolki z eliksirem, a potem powychodzili z klasy.
-Zabini, do mnie!- krzyknął za nimi profesor. Blaise uśmiechnął się i powiedział poważnym tonem.
-Wybaczcie mi proszę, ale nasz kochany Severus nie może beze mnie żyć i już się stęsknił.
-Miłej randki- mruknął a na twarz Blaise’a wstąpił jeszcze większy uśmiech.
-Och, dziękuję. Jakby co to zawsze mogę na ciebie liczyć, gdyby Severusik nie spełnił moich oczekiwać- posłał blondynowi buziaka i skocznym krokiem pobiegł znowu do sali. Potem wszyscy ruszyli do klasy transmutacji. Blaise wkroczył tam parę minut po dzwonku, już zupełnie pozbawiony uśmiechu.
-I jak?- Draco spojrzał na złego przyjaciela.
-Ja rozumiem, że na randkach ludzie powinny być szczerzy i wyrażać swoje emocje, ale to już była przesada! Aż za bardzo pokazał jaki jest normalnie…- chłopak wyjął książki i próbował skupić się na lekcji.
Mieli za zadanie  przemienić kubek w mysz, ale  nie było to takie łatwe.
-Dlaczego to głupie zaklęcie nie działa!?- złościła się Gabrielle.
-Pewnie źle je wymawiasz…- mruknęła Pansy, a chwilę potem jej naczynie przemieniło się w łyżkę.
-Nie gorzej niż ty…- stwierdziła Cass.
Jej kubek miał na razie tylko nos i wąsy. Zaczął przechadzać się po ławce, a zdziwione dziewczyny zauważyły, że posiada on także minimalistyczne nóżki. Zaśmiały się cicho i wróciły do pracy.
Oczywiście jedyną osobą której udało się poprawnie przetransmutować naczynie była Hermiona. Nikt jednak się tym nie przejął co widocznie uraziło Gryfonkę.
Kiedy zabił dzwon uczniowie ruszyli do Wielkiej Sali, by zjeść obiad. W połowie posiłku dyrektor wyszedł na środek z wyraźnie zakłopotaną miną i poprosił o uwagę.
-Witajcie!- zaczął. Szybko pozbierał wszystkie myśli i kontynuował.- Jak wiecie w tym roku wybieramy nowych prefektów.
Po Sali przebiegły szepty podniecenia.
-Zawsze odbywało się to drogą listową. W tym roku również, ale… tylko po połowie…- dyrektor zrobił lekko zmartwioną minę i powoli pokręcił głową. –w tym roku niechcący zapomniałem o Slytherinie i Gryffindorze…
Znowu wybuchły podniecone szepty. No tak. Krukoni i Puchoni już od początku roku znali swoich prefektów. Wszyscy za to zastanawiali się dlaczego dwa pozostałe domy ich jeszcze nie posiadały. Teraz wszystko się wyjaśniło. Profesor po prostu o tym zapomniał…
-Starość nie radość…- szepnął Draco. Slytherin wybuchnął cichym śmiechem. Inni uczniowie patrzyli na nich z ciekawością, nie wiedząc o co chodzi.
-Prefektami Gryffindoru zostają Ronald Weasley i Hermiona Granger!- ogłosił Dumbledore uroczystym tonem.
Gryffindor zaczął bić brawa. Nowi prefekci przybili sobie piątki. Podeszli do dyrektora. Który przekazał im odznaki. Dumni wrócili do stołu i zaczęli zbierać gratulacje i wiwaty.
-Proszę o spokój- Dumbledore po raz drugi uciszył salę.- Prefektami Slytherinu zostają Cassandra Salerm i Draco Malfoy!
Teraz Ślizgoni zaczęli głośno bić brawa. Jeden Draco się nie cieszył. Zrobił ciekawą minę, a potem skutecznie wszystkich przekrzyczał;
-ŻE CO!?
Spojrzenia wszystkich zwróciły się w jego stronę. Wiwaty trochę przycichły.
-Nico, choć- Cass siłą odciągnęła go od stołu i zaczęła ciągnąć w stronę dyrektora.
-To chyba jakaś pomyłka! To nie miało być tak!!!- Krzyczał chłopak.- Ja nie chcę być prefektem!
-Och, zamknij się!- syknęła Cassie.
W końcu dociągnęła go do Dumbledore’a. Dyrektor z rozbawieniem spojrzał na uśmiechniętą dziewczynę, trzymającą przerażonego chłopaka, który za wszelką cenę próbował się wyrwać i uciec. Przypiął im odznaki i wrócili na miejsca. Draco wyglądał jakby go coś opętało.
-O co chodzi Panie Prefekcie?- Blaise udał poważny ton, co przypłacił mocnym kopniakiem pod stołem.
-Może lepiej się odsuńmy. Jeszcze nas ugryzie- Diabeł bawił się w najlepsze.
Draco zmierzył ich morderczym spojrzeniem.
-Jako prefekt mogę wlepiać punkty minusowe, co nie?- spytał z nadzieją.
-Tak, ale raczej nie wlepiłbyś punktów własnemu domu…- dodała Gabrielle. Nagle koło niej usiadła mała, biała sówka, trzymająca list w dziobku. Kiedy go wzięła, ptak odleciał. Błyskawicznie przeczytała list i oznajmiła.
-To od byłego kapitana Quidditcha z drużyny Slytherinu…
-Co pisze?- spytała z ciekawością Pansy.
-Zostałam mianowana na kapitana…
Wszyscy wytrzeszczyli na nią oczy. Gabrielle kapitanem?! Będzie niezła jazda… Po zjedzonym posiłku, wrócili na pozostałe lekcje. Minęły one w spokoju i bez żadnych uwag. Kiedy dotarli do pokoju wspólnego, zastali tam parę osób.
-Odróbmy szybko lekcje i idź my na ten szlaban do Snape’a.-  powiedziała Cassandra. Godzinę pisali wypracowanie na zielarstwo o niebezpiecznych roślinach. Kiedy wybiła 17, popędzili do gabinetu profesora.

1 komentarz:

  1. Dramione <3 Loffciam *.* Piszcie piszcie i wrzucajcie nowy rozdzialik ;*

    OdpowiedzUsuń