Gabrielle
otworzyła kolejna paczkę cukierków.
-Nie mogę
uwierzyć, że to już piąty rok!- Gabi pokręciła głową.
-Tak, szybko
zleciało…- Cassandra siedziała obok niej w czarnej szacie i szaliku w barwach
Slytherinu. Dzień był chłodny. Co prawda był dopiero pierwszy września. Koniec
wakacji. Początek szkoły. No i kolejny rok w Hograrcie.
-Lepiej się
przebierz- Cass spojrzała na przyjaciółkę ubraną w bluzę, rurki i taki sam
szalik.- Za niedługo koniec podróży.
Z nadzieją
popatrzyła na widoki za oknem, jakby chciała nagle zobaczyć na horyzoncie
zamek. Przyjaciółka popatrzyła na nią lekceważąco.
-Zaraz.
Przecież jeszcze kilkadziesiąt kilometrów!- Blondynka nic sobie nie robiła z
uwag brunetki, tylko dalej „opiekowała się” cukierkami.
-Tak, ale
zaraz ktoś tu może wparować i nie będziesz miała już na to okazji!
Gabrielle
przewróciła oczami i wyciągnęła ubrania z kufra. Po kilku minutach była już
gotowa.
-No i dobrze-
Cass uśmiechnęła się i poczęstowała cukierkami.- Ej, dobre!
Gabi
wprowadzała w swój strój ostatnie poprawki. Rozległo się pukanie do drzwi.
-A nie
mówiłam?- Cassie uśmiechnęła się triumfalnie.
W drzwiach
przedziału stał Harry Potter we własnej osobie. Spojrzał na obie dziewczyny.
-A ty tu
czego?- spytała niezbyt mile Cassandra. Harry tylko wzruszył ramionami.
-Przyszedłem
do towarzystwa. Pomyślałem, że może być wam smutno samym.
-To ty
myślisz?- Ślizgonka powiedziała jakby do ściany, ale widząc oburzone spojrzenie
chłopaka, szybko dokończyła już bardziej poważnym tonem.- No to już wiesz, że
mamy się świetnie! Czy możesz już opuścić ten przedział?
Brunetka
zauważyła, że chłopak cały czas patrzy na Gabi maślanymi oczkami.. Cass
odwróciła się w jego stronę. Harry trochę posmutniał. Ostatni raz spojrzał na
blondynkę. Już wychodził gdy dziewczyna w końcu wydała z siebie jakiś dźwięk, a
raczej prośbę.
-Zaczekaj!-
Na dźwięk jej głosu, chłopak odwrócił się w ich stronę i popatrzył na nią z
nadzieją w oczach.
-Tak?- Harry
uśmiechnął się lekko.
-No… Może
chciałbyś zostać?- dokończyła i spojrzała na chłopaka.
-Że co!?-
wrzasnęła Cassie.
Harry i Gabi
popatrzyli na nią z bardzo ciekawymi minami.
-Mogłabyś być
milsza- zauważył chłopak.
-Nie muszę.
-Cass… daj
spokój…- powiedziała łagodnie jej przyjaciółka.
Dziewczyna
nic nie odpowiedziała, tylko ze złością otworzyła książkę, mierząc Harry’ego
morderczym spojrzeniem. Gryfon i Gabi usiedli. Harry rozejrzał się po
przedziale jego uwagę przykuł kot śpiący na walizce Ślizgonki.
-Fajny-
chłopak przez chwilę gapił się na śnieżnobiałe zwierzątko.
-Dziękuję-
blondynka uśmiechnęła się pod nosem.
Cass nie
odrywała wzroku od książki. Gabi też nie mogła znaleźć tematu do obgadania.
Chłopak jakoś nie widział sensu by kontynuować rozmowę. Pożegnał się cicho i
wyszedł z przedziału pozostawiając obie dziewczyny.
Gabrielle
prychnęła gniewnie na przyjaciółkę i mruknęła.
-Dziękuję
bardzo…
Cass popatrzyła
na nią lekko zdziwiona, ale odpowiedziała tym samym wyzywającym tonem.
-Nie ma za
co…
-To akurat
prawda, bo nie ma za co!- krzyknęła i wyszła goniąc chłopaka.
Cassie
odłożyła książkę. Może faktycznie jest za bardzo wredna? No ale nie uśmiecha
jej się przyszłości tej dwójki jako para. Gryfon i Ślizgonka? To nie wyjdzie…
Poza tym oni do siebie nie pasują!
Pokręciła
głową odganiając te myśli. Przecież to nie jej sprawa.
Do Hogwartu
dojechali godzinę później. Gabi całkowicie przeszedł foch. Razem weszły do
zamku i dołączył do grupy Ślizgonów z ich roku. Oczywiście na przedzie królował
Draco. Włosy miał rozwiane jeszcze bardziej niż zwykle i trochę podrósł, przez
co sięgał już Blaise’owi do połowy czoła. Jedynie nie zmienił się drwiący
uśmieszek przyklejony do twarzy na jakiś naprawdę mocny klej.
Uczta była
jak zwykle wyśmienita. Profesor witał nowych, przypominał zasady i inne takie.
To samo jak co roku. Potem wszyscy udali się do swoich dormitoriów i zapadli w
upragniony sen.
______________
W Wielkiej Sali
tętniło życie. Blaise i Draco siedzieli przy stole Ślizgonów kończąc śniadanie.
Tak jak zwykle Diabeł pochłonął parę kiełbasek, kanapek i dużo innych potraw.
Blondyn zadowolił się tylko niskokaloryczną sałatką i mocną herbatą.
-Zagłodzisz
się- mruknął Blaise i spojrzał na talerz przyjaciela.
-A ty
będziesz gruby jak Snape- odgryzł się Draco i z wrodzoną gracją odsuną naczynia
robiąc miejsce na podręcznik.
-Snape? On
jest chudy!
-Marudzisz…
Blaise
zaśmiał się patrząc na jego zachowanie. Zorientował się, że chłopak czyta
rozdział o eliksirach.
-I tak zdasz,
kujonie!
Draco
spojrzał na niego spode łba. Z hukiem zamknął książkę. Parę osób zerknęło na
niego, niektórzy z rozbawieniem, inni z oburzeniem. Pansy jedynie zrobiła
rozmarzone oczy gdy zatrzymał na niej spojrzenie.
-Szaleje za
tobą i wzdycha cały czas- Blaise zabrał mu podręcznik i otworzył na temacie z
którego mieli mieć dzisiaj egzamin.- Ładna jest...
-Nie mój
typ...
-A czy ty
kiedykolwiek miałeś jakikolwiek ''swój typ''?
-Wyobraź
sobie, że tak- Draco udał obrażonego. Diabeł zaśmiał się i rozejrzał po Sali.
Jego spojrzenie zatrzymało się na stole Gryfonów. Na jego twarz wstąpiło coś na
kształt chytrego uśmieszku.
-No tak. Twój
typ siedzi tam...
Ruchem głowy
wskazał na brunetkę przy końcu stołu Gryffindoru. Blondyn podążył za jego
spojrzeniem. Z dziwną miną popatrzył najpierw na dziewczynę, a potem na
uśmiechniętego przyjaciela.
-Granger!?
Czy ty się dobrze czujesz, czy już całkowicie przedawkowałeś Fasolki i
czekoladowe żaby!?
Blaise
roześmiał się i potargał włosy Dracona, co ten przyjął ze złością i oburzeniem.
-Wiem, że
podkochujesz się w niej- Diabeł przybrał minę geniusza i popatrzył na Smoka
wszystkowiedzącymi oczami.
-Wcale, że
nie!!!- krzyknął chłopak. Parę osób i nauczycieli popatrzyło na niego z
ciekawością.
-Nie wrzeszcz
tak. No chyba, że w ten sposób chcesz zwrócić na siebie uwagę swojej
Hermioneczki.
-''Hermioneczki''!?-
przeliterował Draco na tyle głośno by słyszał to tylko roześmiany Blaise.- O co
ci łazi człowieku!? Ogarnij się!!!
-Po prostu
nie potrafisz ją zdobyć. I tu stoi twój problem.
Draco opluł
się herbatą.
-Że co!?
-A niby nie?
-No właśnie,
że nie!
-Nie umiesz
kłamać- Diabeł uśmiechnął się chytrze.
Blondyn
zmierzył go wzrokiem.
-A niby skąd
wierz, że kłamię?
-A niby nie?-
powtórzył Blaise i wyszczerzył się.
Draco nic nie
odpowiedział, tylko poprawił włosy i czytał dalej.
-Wiedziałem!-
krzyknął Diabeł i sam przybił sobie piątkę.
-Wiecie, że
wszyscy się na was lampią?- Gabrielle która dopiero przed chwilą dołączyła do
przyjaciół, rozejrzała się dyskretnie po Sali.
-Ja i tak się
do niego nie przyznaję- mrukną Draco i już po chwili mamrotał pod nosem jakieś
formułki z eliksirów.
-A temu co?-
Gabi popatrzyła z niedowierzaniem na blondyna.- Od kiedy on dotyka książek!?
-Od kiedy
chce zdać sumy.
Blaise
dobierał się do ciasta. Gabrielle wdała się w rozmowę z Cass, która właśnie
przyszła. Szybko do rozmowy wkręciła się Pansy.
Plotkowały o
różnych bezsensownych rzeczach, jak to przyjaciółki. Przy okazji dorwały się do
ciastek i kawy. Przy stole Puchonów wybuchła jakaś kłótnia. Stłukli parę
szklanek, chwilę pokrzyczeli, rzucili parę zaklęć.
-Jak ja mam
się uczyć w takich warunkach!?-wybuchł Draco i już po raz drugi z hukiem
zamknął podręcznik. Wyszedł z Sali odprowadzany zdezorientowanymi wzrokami
kolegów.
-Co go
ugryzło?- Cass patrzyła jak drzwi Sali zamykają się z trzaskiem.
-Taka jedna
nieuleczalna choroba.
-Czyli co?-
Gabi spojrzała na uśmiechniętego Blaise’a.
-Miłość…-
szepnął na tyle głośno, by usłyszały go tylko dziewczyny. Zabrał swoje rzeczy i
pobiegł za wściekłym Draconem.
_____________
Kolejne dni
minęły w spokoju. W środę nadszedł czas na pierwszą lekcję eliksirów.
-Wstawaj!-
Gabi stanęła nad łóżkiem przyjaciółki. Miały wspólne dormitorium razem z Pansy,
inne Ślizgonki umieszczone były gdzie indziej.
-Nie krzycz
tak… proszę…
-Wstawaj i
nie marudź. Snape się wkurzy jak spóźnimy się na pierwsza lekcję!
-No dobra,
już wstaję…
Szybko ubrały
się w szaty i spakowały książki. Wyszły 15 minut później, ponieważ klasa
znajdowała się na tym samym poziomie. Dziewczyny zajęły drugą ławkę we trzy i
zaczęła się lekcja.
-Cisza!-
ryknął Snape. Wszyscy odruchowo cofnęli się o stopę. Wziął dziennik i zawołał
na środek Sali jakiegoś wystraszonego Gryfona. Zaczął przepytywać. Chłopak nie
znał odpowiedzi na ponad połowę pytań. Rozzłoszczony Snape zaczął cos marudzić
pod nosem, że nikt nie uważa na lekcjach. Teraz zapytał znienacka jakiegoś Ślizgona,
oczywiście ten też nie znał odpowiedzi.
-Wy nieudolne
bachory!- krzyknął i kazał otworzyć książki na stronie z eliksirem
energetycznym.
-Co mu się
stało? Co najmniej jakby dowiedział się, że ktoś ma zająć jego miejsce…-
mruknęła Pansy.
-To całkiem
możliwe…- Gabi już otwierała podręcznik.
-Byłoby
fajnie…- powiedziała rozmarzona Cassie.
-A co jeśli
ten „Nowy” będzie gorszy od Snape’a?
-Może
przynajmniej nie będzie bał się szamponu…- dziewczyny zdusiły śmiech.
Nauczyciel podszedł do ich ławki. Nachylił się nad nimi i krzyknął tuż nad ich
głowami.
-Cisza, albo
dostaniecie szlaban!!!
-Przecież one
nic nie zrobiły!- krzyknął Blaise w obronie dziewczyn. Snape szybko odwrócił
się w stronę chłopaka. Teraz jego gniew wyładował na nim.
-Coś ty
powiedział?!
-No… że…-
Blaise jakoś stracił ochotę by ratować przyjaciółki. Draco też intuicyjnie
odsunął się od niego bardziej w stronę ściany.
-Dzisiaj o 17
u mnie w gabinecie, wasza czwórka! SZLABAN!!!
-Jak to szło?
,,Snape nie daje Ślizgonom kar”, tak?- mruknęła Gabi do Cass. Dziewczyna nic
nie powiedziała tylko spojrzała w stronę chłopaków. Blaise jakoś nie przejął
się szlabanem. W dalszym ciągu przeglądał podręcznik. Pansy szturchnęła
przyjaciółki i ruchem głowy wskazała na stolik obok. Ron i Harry chichrali się
w najlepsze. Hermiona próbowała przemówić im do rozumu. W końcu pod koniec
lekcji, oni też skończyli ze szlabanem.
-O nie! Ja z
nimi nie wytrzymam!- wrzasnął Blaise, zwracając tym na siebie ponownie gniew
profesora. Wszyscy podchodzili do biurka i odkładali fiolki z eliksirem, a
potem powychodzili z klasy.
-Zabini, do
mnie!- krzyknął za nimi profesor. Blaise uśmiechnął się i powiedział poważnym
tonem.
-Wybaczcie mi
proszę, ale nasz kochany Severus nie może beze mnie żyć i już się stęsknił.
-Miłej
randki- mruknął a na twarz Blaise’a wstąpił jeszcze większy uśmiech.
-Och,
dziękuję. Jakby co to zawsze mogę na ciebie liczyć, gdyby Severusik nie spełnił
moich oczekiwać- posłał blondynowi buziaka i skocznym krokiem pobiegł znowu do
sali. Potem wszyscy ruszyli do klasy transmutacji. Blaise wkroczył tam parę
minut po dzwonku, już zupełnie pozbawiony uśmiechu.
-I jak?-
Draco spojrzał na złego przyjaciela.
-Ja rozumiem,
że na randkach ludzie powinny być szczerzy i wyrażać swoje emocje, ale to już
była przesada! Aż za bardzo pokazał jaki jest normalnie…- chłopak wyjął książki
i próbował skupić się na lekcji.
Mieli za
zadanie przemienić kubek w mysz,
ale nie było to takie łatwe.
-Dlaczego to
głupie zaklęcie nie działa!?- złościła się Gabrielle.
-Pewnie źle
je wymawiasz…- mruknęła Pansy, a chwilę potem jej naczynie przemieniło się w
łyżkę.
-Nie gorzej
niż ty…- stwierdziła Cass.
Jej kubek
miał na razie tylko nos i wąsy. Zaczął przechadzać się po ławce, a zdziwione
dziewczyny zauważyły, że posiada on także minimalistyczne nóżki. Zaśmiały się
cicho i wróciły do pracy.
Oczywiście
jedyną osobą której udało się poprawnie przetransmutować naczynie była
Hermiona. Nikt jednak się tym nie przejął co widocznie uraziło Gryfonkę.
Kiedy zabił
dzwon uczniowie ruszyli do Wielkiej Sali, by zjeść obiad. W połowie posiłku
dyrektor wyszedł na środek z wyraźnie zakłopotaną miną i poprosił o uwagę.
-Witajcie!-
zaczął. Szybko pozbierał wszystkie myśli i kontynuował.- Jak wiecie w tym roku
wybieramy nowych prefektów.
Po Sali
przebiegły szepty podniecenia.
-Zawsze
odbywało się to drogą listową. W tym roku również, ale… tylko po połowie…-
dyrektor zrobił lekko zmartwioną minę i powoli pokręcił głową. –w tym roku
niechcący zapomniałem o Slytherinie i Gryffindorze…
Znowu
wybuchły podniecone szepty. No tak. Krukoni i Puchoni już od początku roku
znali swoich prefektów. Wszyscy za to zastanawiali się dlaczego dwa pozostałe
domy ich jeszcze nie posiadały. Teraz wszystko się wyjaśniło. Profesor po
prostu o tym zapomniał…
-Starość nie
radość…- szepnął Draco. Slytherin wybuchnął cichym śmiechem. Inni uczniowie
patrzyli na nich z ciekawością, nie wiedząc o co chodzi.
-Prefektami
Gryffindoru zostają Ronald Weasley i Hermiona Granger!- ogłosił Dumbledore
uroczystym tonem.
Gryffindor
zaczął bić brawa. Nowi prefekci przybili sobie piątki. Podeszli do dyrektora.
Który przekazał im odznaki. Dumni wrócili do stołu i zaczęli zbierać gratulacje
i wiwaty.
-Proszę o
spokój- Dumbledore po raz drugi uciszył salę.- Prefektami Slytherinu zostają
Cassandra Salerm i Draco Malfoy!
Teraz
Ślizgoni zaczęli głośno bić brawa. Jeden Draco się nie cieszył. Zrobił ciekawą
minę, a potem skutecznie wszystkich przekrzyczał;
-ŻE CO!?
Spojrzenia
wszystkich zwróciły się w jego stronę. Wiwaty trochę przycichły.
-Nico, choć-
Cass siłą odciągnęła go od stołu i zaczęła ciągnąć w stronę dyrektora.
-To chyba
jakaś pomyłka! To nie miało być tak!!!- Krzyczał chłopak.- Ja nie chcę być
prefektem!
-Och, zamknij
się!- syknęła Cassie.
W końcu
dociągnęła go do Dumbledore’a. Dyrektor z rozbawieniem spojrzał na uśmiechniętą
dziewczynę, trzymającą przerażonego chłopaka, który za wszelką cenę próbował
się wyrwać i uciec. Przypiął im odznaki i wrócili na miejsca. Draco wyglądał
jakby go coś opętało.
-O co chodzi
Panie Prefekcie?- Blaise udał poważny ton, co przypłacił mocnym kopniakiem pod
stołem.
-Może lepiej
się odsuńmy. Jeszcze nas ugryzie- Diabeł bawił się w najlepsze.
Draco
zmierzył ich morderczym spojrzeniem.
-Jako prefekt
mogę wlepiać punkty minusowe, co nie?- spytał z nadzieją.
-Tak, ale
raczej nie wlepiłbyś punktów własnemu domu…- dodała Gabrielle. Nagle koło niej
usiadła mała, biała sówka, trzymająca list w dziobku. Kiedy go wzięła, ptak
odleciał. Błyskawicznie przeczytała list i oznajmiła.
-To od byłego
kapitana Quidditcha z drużyny Slytherinu…
-Co pisze?-
spytała z ciekawością Pansy.
-Zostałam
mianowana na kapitana…
Wszyscy
wytrzeszczyli na nią oczy. Gabrielle kapitanem?! Będzie niezła jazda… Po
zjedzonym posiłku, wrócili na pozostałe lekcje. Minęły one w spokoju i bez
żadnych uwag. Kiedy dotarli do pokoju wspólnego, zastali tam parę osób.
-Odróbmy
szybko lekcje i idź my na ten szlaban do Snape’a.- powiedziała Cassandra. Godzinę pisali
wypracowanie na zielarstwo o niebezpiecznych roślinach. Kiedy wybiła 17,
popędzili do gabinetu profesora.